niedziela, 29 stycznia 2012

Wszyscy razem.

nie ma duzo miejsca. miasto limitowane jest granica z marokiem. zawsze jednak sie cos buduje.


synagoga


kosciol katolicki


swiatynia hinduska


meczet w dzielnicy muzulmanskiej. atmosfera jak w maroku.


centrum miasta. atmosfera jak w poludniowej hiszpanii. specyficzna ta ceuta.

piątek, 20 stycznia 2012

Nie!


Bylam gdzies w miejscu ktore wygladalo jak Afganistan, wysoko w gorach Atlasu. W zasiegu wzroku ani jednego drzewa. Sucho. Pyl i piasek unosil sie w powietrzu. Wiatr sie wzmagal, unosil wszystko.
Wlasciciel stoiska targowego probowal przymocowac plastikowa plandeke na swoje miejsce. Wyrazalo to swietnie wiatr. Strzelilam fotke.



Zauwazyl mnie i zareagowal. Myslal zapewne ze byl obiektem tego zdjecia. Wtedy jeszcze nie byl, teraz napewno juz jest.
Piasek pozostal w moim aparacie. Znajomy radzil kupic cos do przeczyszczenia, cos specjalnie do aparatu. Nie znalazlam w Rabacie, pracownicy punktow fotograficznych rozkladali bezradnie rece. Znajomy radzil uzyc ssacej sily odkurzacza. Nie skorzystalam.

środa, 11 stycznia 2012

W ogrodzie


Byli mlodzi, szczupli. Jeszcze dotad pamietam twarz jednego. Pociagajaca, delikatna twarz. Wyraznie inna od twarzy Maroka. Wkroczyli szturmem do ogrodu, grupa. Bylo ich pieciu. Biale galabije i nakrycia glowy zdradzaly obcokrajowcow z Krajow Zatoki.
Prawie przebiegli przez ogrod. Trwalo to chwile. Mieli czas zapewne na kilka krotkich pospiesznych spojrzen, zanim znikneli.
Na szczycie wzgorza, przy poteznej, 900letniej bramie sądu Almohad'ow juz czekaly trzy czarne mercedesy. Znikneli w glebi samochodow, za ciemnymi szybami. Ostatni wsiedli ochroniarze, podazajacy za nimi jak cien. Bylo prawie jak w filmie.
Samochody powoli stoczyly sie w dol, w kierunku centrum.
Ogrod pozostal cichy, jakby ta wizyta i tak nigdy nie miala miejsca.

piątek, 6 stycznia 2012

Rozmowa z Panem Tłumaczem

Pan Tlumacz tlumaczyl mi kiedys dokument z arabskiego na polski. Bylo to w Gdansku. Pisany arabski moze byc tylko arabskim klasycznym. Dokument jest zawsze formalny. Pan Tlumacz byl ekspertem przywolywanym przez straz graniczna do portu Gdyni gdy znajdowano sztuk pare ludzi niezidentyfikowanych  wposrod ladunku statkow z odleglych portow Maroka.
Pan Tlumacz mial tez epizody z polskim wojskiem.
Pan Tlumacz mial problem z tlumaczeniem..

Ten arabski to nie arabski. Kto to pisal? - popadl w zadume.

Niektorych slow Pan Tlumacz nie znal. Internet pomogl. Tam odbyly sie konsultacje z wychwytanymi gdzies w sieci Marokanczykami. Tak, arabski to jezyk zlozony.. szczegolnie gdy niektore slowa pisane sa z bledami gramatycznymi, w lokalnej wersji dzikiej pisowni..

Co to za pomysl z wprowadzaniem jezyka Berberow do podstawowek, powinni skupic sie nad lepsza edukacja arabskiego jesli chca przynalezec do swiata arabskiego! - zagrzmial i zawyrokowal Pan Tlumacz.

Tak, szlifuja od kilku juz lat, szlifuja, tylko ze.. angielski. Francuski powolutku wychodzi z mody.

Maroko, dzika kraina wielu jezykow.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

O mojej matce - Tahar Ben Jelloud

Ksiazka Tahar'a pokazuje Maroko ludzi, to dawne i to obecne. Skupia sie na losach zycia kobiety, ktorej ostatnie dni ciagna sie, placza i majacza. Matka odchodzi, a wraz z nia odchodzi przeszlosc.
Historia zycia matki to dawne Maroko, gdzie zycie kobiety wyznaczone bylo kolejnymi malzenstwami i narodzinami dzieci.
Jest tez w ksiazce obecne Maroko, czyli chora matka i pracownice domowe. Male konflikty i oszustwa. Nudna codziennosc.

Tahar porownuje swoja matke i relacje z nia do matki i relacja jaka z nia utrzymuje jego francuski znajomy. Pisarz wprowadza nas tym samym w porownanie Maroka i Zachodu (tu limitowane do Francji, bo nie sadze aby autor wiedzial cos o innej Europie, tej tradycyjnie nie nazywanej Zachodem..).

Ksiazka dobrze napisana, choc nie jest to moze wybitne dzielo literatury. Na pewno polecilabym ja komus kto interesuje sie kultura Maroka, zyciem w medinie Fes'u.