środa, 11 stycznia 2012

W ogrodzie


Byli mlodzi, szczupli. Jeszcze dotad pamietam twarz jednego. Pociagajaca, delikatna twarz. Wyraznie inna od twarzy Maroka. Wkroczyli szturmem do ogrodu, grupa. Bylo ich pieciu. Biale galabije i nakrycia glowy zdradzaly obcokrajowcow z Krajow Zatoki.
Prawie przebiegli przez ogrod. Trwalo to chwile. Mieli czas zapewne na kilka krotkich pospiesznych spojrzen, zanim znikneli.
Na szczycie wzgorza, przy poteznej, 900letniej bramie sądu Almohad'ow juz czekaly trzy czarne mercedesy. Znikneli w glebi samochodow, za ciemnymi szybami. Ostatni wsiedli ochroniarze, podazajacy za nimi jak cien. Bylo prawie jak w filmie.
Samochody powoli stoczyly sie w dol, w kierunku centrum.
Ogrod pozostal cichy, jakby ta wizyta i tak nigdy nie miala miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz