środa, 14 września 2011

Krakow

Krakow mnie oszolomil. Przylecialam do niego zaraz z Barcelony. Nie ma porownania, zreszta nigdy nie bylam przejeta Barcelona. Barcelona zbudowala swoja slawe na promocji turystycznej, na filmach i ksiazkach z tym magicznym slowem. Jej legenda przerasta rzeczywistosc.

Krakow jest taki polski. Spokojny i pelen turystow. Nasluchalam sie tu wiecej hiszpanskiego niz w Barcelonie. Tam zobaczyc Hiszpana w centrum to cud. A moze ten krakowski hiszpanski to byly tylko spotkania przypadkowe z Hiszpanami z mojego lotu Barcelona-Krakow wprowadzajace mnie w to zludne przeswiadczenie?

Konie. Ciezkie konie wszedzie. Plac. Olbrzymi, nie myslalam ze az tak.

Po raz pierwszy bylam w Krakowie.

Dla mnie Krakow to miasto jak Marrakech, cieple, z ta dziwna, uspokajajaca atmosfera przestrzeni placu. Wyjatkowe. Sklepy, kramy i rozne inne tez tu sa otwarte dluzej. Lodziarnia do 23ciej, bar mleczny do 21:30.. Nocna aktywnosc miasta. Ludzie nie chowaja sie po domach juz po 20stej jak to w Gdansku. I to tez bylo w stylu Marrakechu.

Sierpniowy Krakow.

3 komentarze:

  1. A knajpki wkoło Rynku czynne są do 4 nad ranem i pełne sa ludzi. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko nie ma owoców morza... Ani nawet granatów :(

    OdpowiedzUsuń
  3. jagapc: O Krakowie to ja jeszcze dlugo nic nie bede wiedziec, taki jednorazowy wypad to za krotko! :)
    KK: Cos za cos :) Ta zasada obowiazuje zawsze i wszedzie.

    OdpowiedzUsuń